Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Justin tu był!



Czekałam na nią i nie mogłam się doczekać. Wstałam z łóżka i podreptałam do łazienki. Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami i upadłam...

...Ocknęłam się, a przy mnie była Cami. Nie miałam pojęcia co mi się stało. Może to dlatego że od rana nic nie jadłam. Słyszałam jeszcze niewyraźne słowa wypowiadane przez Cami. Nadal leżałam na ziemi. Powoli dochodziłam do siebie.
C: Kate, co się stało?
K: Nic, nie martw się. Po prostu nic nie jadłam i zrobiło mi się słabo.
C: Na pewno nic ci nie jest.? Może zadzwonić po lekarza?
K: Nie, nie trzeba. Mówię, że nic nie jadłam i źle się poczułam.
C: To połóż się a ja pójdę zrobić coś do jedzenia.- Powoli wstałam z podłogi i przeniosłam się na łóżko. Czekałam 15 minut gapiąc się w sufit. Gdy Cami weszła, to obok niej stała Shirl.
K: Co ty tu robisz?
C: Zadzwoniłam po nią, bo się o ciebie martwiłam.
Sh: No i dobrze, że zadzwoniła! A co mam wyjść?
K: Niee, dobrze że przyszłaś.- Uśmiechnęłam się do nich.
K: Siadajcie.- Cami podała mi talerz z jedzeniem. Zjadłam i zaniosłam go na dół. Nagle ktoś mnie zawołał. Odwróciłam się i zobaczyłam Justina. Stał w drzwiach z zakrwawioną głową. Wołał mnie  i płakał. Nie wiedziałam co zrobić. Stałam osłupiała i wystraszona. Zaczęłam piszczeć, dziewczyny od razu przybiegły, ale wtedy go już nie było. 
Sh: Kate! Co się stało?
K: Justin tu był!
Sh: Jak to.. przecież jest w Paryżu.
K: Noo, ale mówię wam.! Stał tu z zakrwawioną głową, płakał i mnie przepraszał.!
C: Justina tu nie ma Kate. Masz jakieś urojenia, chodźmy na górę pogadać.- Wzięłyśmy coś do picia i poszłyśmy do mojego pokoju. Nie chciałam gadać o tym co się stało. Czułam, że to była jakaś paranoja! No, ale przecież go widziałam. Wiem jedno, muszę zacząć żyć normalnie, zapomnieć o nim i o tym co nas łączyło. 
  Siedziałam tak zamyślona na krześle. Ocknęłam się jak mi Cami zaczęła machać ręką przed oczami.
K: Coo..? Mówiłyście coś?
C: Pytałam się czy już ci lepiej?
K: Tak, już ok.
Sh: Myślisz o nim?
K: Niee.., znaczy tak, ale tego nie chce!
Sh: Ja tez myślę o Chrisie i mam złe przeczucia.
C: Czy dowiem się w końcu o co chodzi?!- Niespodziewany wybuch Cami mnie zdziwił, nigdy tak nie robiła, zawsze była spokojna, uprzejma i miła.
Sh: Ahh.. Shirl mogłabyś opowiedzieć Cami o co chodzi? Będę ci bardzo wdzięczna, ja nie mam już siły.
Sh: Jasne.- Przytaknęła i opowiedziała wszystko od początku do końca, a ja rozmyślałam co dalej ze mną będzie i czy dam radę się pozbierać..CDN




                                                      ***
Och.. wiem że krótki i wgl. beznadziejny. Przepraszam, że długo nie pisałam ale przez szkołę nie mam na nic czasu. A co u was? Jak w szkole? Chciałabym wam życzyć zdrowych i wesołych świąt! A szczęśliwego roku bd wam życzyła przy następnym rozdziale, bo teraz dużo wolnego i będę miała czasu żeby coś napisać ;] Do nn.! ;**

wtorek, 29 listopada 2011

Jesteś dla mnie nikim!!!

Rozdział 32




Wstałam podeszłam do lustra i zaczęłam zmywać rozmazany tusz. Przebrałam się (klik). Włączyłam laptopa.. i wtedy zobaczyłam wpis Justina na Twitterze, nie mogłam uwierzyć własnym oczom...

...Napisał: 'Już mi nie zależy! Bo po co?! Zobaczysz jeszcze za mną zatęsknisz! A wtedy ja odwrócę się plecami i powiem ci nara' Pierwsza moja reakcja to łzy w oczach, ale nie ze smutku tylko ze złości! Co miało znaczyć 'jeszcze za mną zatęsknisz'. Niby mnie tak bardzo kocha! Niech sobie jedzie o tego Paryża z tą lalunią i niech się tam zeżrą z miłości!  
Byłam tak wściekła, że miałam ochotę coś rozwalić! Poszłam do łazienki, wzięłam prysznic, po którym trochę ochłonęłam. Postanowiłam się położyć, było już późno. Wskoczyłam do łóżko i próbowałam zasnąć. Dużo wrażeń jak na jeden dzień. Przez głowę przelatywało mi tysiące myśli. Co dalej? Co teraz zrobię? Czy będę potrafiła żyć bez Justina, był ze mną od początku. Odkąd tu przyjechałam tyle się zmieniło. Przez to co napisał czułam zupełną pustkę w sercu. Wzięłam do ręki telefon napisałam do niego:


' Tez cię już nie kocham, frajerze.! Jesteś dla mnie nikim!' 


Wahałam się czy wysłać. Zrobiłam to, dałam upust moim emocjom. A czy dobrze postąpiłam to się okaże. 
W końcu zasnęłam. Miałam straszny sen:
     Byłam w jakimś pomieszczeniu, było zupełnie ciemno. Słyszałam jakieś śmiechy, to była kobieta, rozpoznałam ten śmiech, brzmiał jak Pattie. Jak mama Justina! Nagle oślepiło mnie jakieś światło. Powoli się do niego przyzwyczaiłam i zobaczyłam Cami i Shirl. Siedziały na jakiś krzesłach obwiązane sznurem i z zaklejonymi ustami. Chciałam do nich podejść, ale zupełnie nie mogłam się ruszyć. Usłyszałam głos:
'To za to co zrobiłaś Justinowi.! Zostawiłaś go, to teraz cierp!' Nie ujrzałam twarzy osoby która to mówiła, ale byłam pewna że to Pattie. 'Ale dlaczego związałaś moje przyjaciółki? Jeżeli ja mam cierpieć to mnie zwiąrz, ale je wypuść.! One nie są niczemu winne!' Kobieta wzięła do ręki bicz i zaczęła nim bić je po nogach i plecach. Krzyczałam, żeby przestała, płakałam, nie mogłam patrzeć jak one cierpią przeze mnie. Nadal nie mogłam się ruszyć. Przestała na chwilę, uśmiechnęła się chciwie. 'Dlaczego to robisz?!' 'Bo przez ciebie cierpiał mój syn, a teraz go już nie ma'   'Jak to nie ma?'   'Zabił się. Przez ciebie szmato!!' 


Obudziłam się. Byłam cała mokra. Była jakaś siódma rano. Wstałam i poszam do kuchni napić się wody. Cały czas myślałam o tym śnie. Co to mogło znaczyć? Postanowiłam pójść do Chrisa. Nie było go w pokoju. Nie wrócił na noc. Może coś mu się stało. Albo śpi u jakiegoś kumpla. Poszłam do siebie. Usiadłam na łóżku i gapiłam się w sufit. Postanowiłam zadzwonić do Cami.


-Hej myszoo! Co tam?
- A nic. Spałam.
- A to sorry że cię obudziłam. Przyjdziesz do mnie. Dawno się nie widziałyśmy, a za niedługo przecież wyjeżdżasz.
- Do dobra. Tylko trochę się ogarnę i przyjdę.
- Ale bądź sama ok?
- Spoko. A co się stało?
- No tak jakby. Pogadamy jak przyjdziesz. Pa! Buziaki.
- Pa słońce!


Czekałam na nią i nie mogłam się doczekać. Wstałam z łóżka i podreptałam do łazienki. Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami i upadał...CDN






  Chora jestem i postanowiłam coś napisać. Chociaż i tak nie czyta moich wypocin. Wiem że nie lubicie jak dodaje tak rzadko i są krótkie, ale nie mam wtedy i nic nie umiem wymyślić. Czekam na komentarze ;] 

środa, 9 listopada 2011

kochasz go.?




K: Jak długo to ma trwać.?
J: Nie wiem. Kate.. przepraszam ale musiałem się zgodzić zrozum.- Obróciłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Zobaczył, że płaczę i podszedł do mnie. Chciał złapać mnie za rękę, ale mu nie pozwoliłam.
K: Nie dotykaj mnie.! Jak ty sobie to wyobrażasz.?! Ty będziesz się całował z jakąś inną, a ja tak spokojnie będę na to patrzeć.! Wiesz co.. rób sobie co chcesz..! Z nami koniec....


...Wzruszył ramionami i wyszedł. Nie mogłam uwierzyć że to zrobił. Rzuciłam się na łóżko i jeszcze bardziej  rozpłakałam. Po chwili do pokoju weszła Shirl, cała rozmazana i zapłakana. Podniosłam się i wskazałam miejsce koło mnie. Usiadła i wtuliłyśmy się w siebie. Potrzebowałam tego i byłam pewna że ona też. Siedziałyśmy na przeciwko siebie bez słowa i patrzyłyśmy sobie głęboko w oczy tak jakbyśmy chciały coś sobie przekazać nie używając słów. Chciałam się odezwać ale nie miałam siły nic mówić. Wzięłam głęboki oddech i postanowiłam odezwać się pierwsza.
K: Shirl.?
Sh:Tak.?- Usłyszałam nadzieję w jej głosie.
K: Co się stało.?
Sh: Ech.. sama nie wiem. Pogubiłam się już w tym wszystkim.
K: To może... zacznij od początku.
Sh: No bo.. Szłam właśnie do was i spotkałam po drodze Jadena.. i on poprosił mnie o rozmowę. Poszliśmy do parku usiedliśmy na ławce i on zaczął mówić, na początku się trochę jąkał, ale później powiedział że się we mnie zakochał i nie jest pewien ale to chyba miłość i kupił dom nie daleko, przeprowadza się tu z tatą dla mnie. Rozumiesz.?! Bo ja nadal nie mogę w to uwierzyć.!
K: I dlatego się rozpłakałaś i przyszłaś tutaj.?
Sh: Niee.. bo jak tak siedzieliśmy, on do mnie mówił a ja się gapiłam i zupełnie nie ogarniałam tego wszystkiego, przybliżył się do mnie i prawie mnie pocałował. Kazałam mu przestać, ale on nie posłuchał.. pocałował mnie. I wtedy uświadomiłam sobie że ławkę obok siedzi koleś w kapturze. To był Chris, wszystko słyszał i widział. Wkurzył się podszedł do Jadena i walnął mu w mordę. Czułam, że chce mi coś powiedzieć, otwierał usta ale zrezygnował. Zobaczyłam łzę spływającą po jego policzku, odwrócił się i pobiegł gdzieś. Chciałam go dogonić, ale nie mogłam zostawić tak Jadena. Poczułam się strasznie! Nie wiedziałam co mam robić! W końcu go kochałam i nadal kocham. Póżniej pomogłam wstać Jadenowi i sprawdziłam czy nic mu nie jest. Stwierdziłam, że musze to przmyśleć i od razu przybiegłam do ciebie. - Łza spłyneła jej po policzku. Przytuliłam ją tak mocno jak tylko sie da.
K: Wszystko się ułoży, nie martw się!
Sh: Nie sądze Kate. Wszystko spieprzyłam! Nie wiem gdzie jest Chris czy coś mu się stało... a tak wgl czemu ty płaczesz?
K: Z...e...r...w...a...ł...am z Justinem.- ledwo przeszło mo to przez gardło.
Sh; Oh...Dlaczego!? Co się stało?
K: Po prostu, miałam już tego dosyć.
Sh: Ale przecież było między wami dobrze.
K: No niby tak. Ale.. sama nie wiem. On nie potrafi zrozumieć że ja nie mogę jechać do Paryża. Jeszcze się dowiedziałam że on ma udawać że chodzi z Seleną.
Sh: No ale Kate to jego praca... i nie jego wina że mu kazali. I pomyśl.. dlaczego on tak bardzo chce żebyś jechała do Paryża.? Bo cię kocha.
K: Bronisz go.?
Sh: Nie bronie.. tylko mówię tak jak jest.
K: Niby chce jechać ze mną do Paryża bo mnie kocha.. ale jak będzie tam Selena to nie będzie się mógł ze mną pokazać.!
Sh: No w sumie racja.
K: To co mi radzisz.?
Sh: A kochasz go.?
K: Tak.
Sh: To mu to powiedz. Masz..- Podała mi telefon.
K: Nie potrafię. Nie teraz. Jeszcze nie dziś.
Sh: Później może być za późno.- Miała racje. Wybrałam jego numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Serce waliło mi jak młot. Po kilku sygnałach usłyszałam jego głos. Zdębiałam, zabrakło mi słów. Spanikowałam i rozłączyłam się.
Sh: Co się stało? Odebrał?
K: Tak.
Sh: To czemu się nie odezwałaś?
K: Nie umiałam. Zabrakło mi słów.. Co ja mu miałam niby powiedzieć.
Sh: To co ci serce podpowiada.- Puściła mi oczko, wstała i szła w stronę drzwi.
K: A co z tobą?
Sh: Nic. Wszystko samo się ułoży. Może tak musiało być. A co się stało już się nie odstanie.- Uśmiechnęła się i wyszła. Podziwiam ją. Miała w sobie tyle siły przed chwilą płakała, a teraz pozbierała się, uśmiechnęła i wyszła...
  Wstałam podeszłam do lustra i zaczęłam zmywać rozmazany tusz. Przebrałam się (klik). Włączyłam laptopa.. i wtedy zobaczyłam wpis Justina na Twitterze, nie mogłam uwierzyć własnym oczom... CDN






Dedykuję ten rozdział Małej <3 Khm cię skarbiee.. i dziękuje ;D


Rozdział jest nudny.. i wgl jak przeczytałam kilka świetnych blogów to stwierdziłam że mój jest zupełnie bezsensu i sama się sobie dziwie czemu go jeszcze pisze! Nowy pojawi się.. niebawem. Zachęcam do komentowania.. bo im więcej wiedzę komentarzy pod postem tym większą mam ochotę napisać coś nowego ;] A i proszę was.. podpisujecie się jakoś pod komentarzami żebym wiedziała co jest od kogo ;** Kocham was.!! ;* ♥

poniedziałek, 31 października 2011

Rozdział 30:Nie dotykaj mnie.!




K: Jeżeli naprawdę kochasz Chrisa to go nie zostawisz. Ale to ty musisz zdecydować kogo chcesz. Chris jest taki.. sama o tym wiesz. On częściej jest zwariowany niż czuły, ale za to ludzie go lubią. On nie potrafi chodzić smutny całymi dniami, go energia rozwala. Ale wiem jedno.. jemu naprawdę można zaufać i nigdy cię nie zawiedzie. Było co było.. ale pomyłki w życiu każdemu się zdarzają. Dam ci jedną radę.. pomyśl sobie tak, jeżeli wybierzesz Jadena to będzie pewnie tak, że on cały czas będzie coś nagrywał i wgl jak Justin. A do tego on tu nie mieszka..! Ale gdy wybierzesz Chrisa.. on zawsze będzie przy tobie. Teraz twoja kolej. Sama musisz wybrać na kim ci bardziej zależy... 

*Tydzień później*
Dzisiaj mama wychodzi ze szpitala. Pojadę po nią z ciocią, bo Justin przygotowuje się do wyjazdu do Paryża. Przez cały czas mnie błaga żebym pojechała razem z nim, ale ja nie potrafię tak zostawić mamy i wyjechać na 2 tygodnie. A jakby coś się jej stało przez ten czas. Nigdy bym sobie tego nie wybaczyła. Ciocia weszła do pokoju i oznajmiła mi że za chwilę wyjeżdżamy. Wstałam z łóżka, podeszłam do lustra i nałożyłam makijaż. Przeprałam się (klik) i zeszłam na dół. Chris w kuchni pochłaniał naleśniki. Usiadłam koło niego.
Ch: Poczęstuj się.- Pokazał na prawie pusty talerz dławiąc się naleśnikiem. 
K: Nie, dziękuje. Jedziesz z nami.?
Ch: A gdzie.?
K: Do szpitala, po moją mamę.
Ch:  No, mogę jechać.
K: To chodź.
Ch: Albo wiesz co, jednak nie.
K: Weź się zdecyduj. Dobra ja idę. Pa.
Ch: Nara.


Wsiadłam do auta, w którym już czekała ciocia. Ruszyliśmy. Już nie mogłam się doczekać aż zobaczę mamę. Dotarłyśmy, a ja szybko wysiadłam z auta i ruszyłam do szpitala. Weszłam do pokoju, w którym leżała mama. Siedziała na łóżku już przygotowana. Ciocia weszła za mną.
K: Gotowa.?
M: Pewnie. Chodźmy.
C: A masz już wypis.?
M: Tak jest tutaj. Możemy już iść.?
K: Noo. Idziemy.- Wzięłam torby mamy i ruszyłyśmy do wyjścia. Na wypisie przeczytałam, że jest już wszystko w porządku, dziecko zdrowe i mama też. Ucieszyłam się strasznie i z całej siły uściskałam mamę. 


Gdy wróciłyśmy do domu, zaniosłam rzeczy mamy do jej pokoju i poszłam do siebie. Wzięłam laptopa położyłam się na łóżku i przeglądnęłam pocztę i twittera. Akurat napisał do mnie Justin czy możemy się spotkać. Odpisałam mu że ok i żeby do mnie przyszedł. Jakieś 5 min później usłyszałam dzwonek do drzwi. Nie chciało mi się schodzić na dół, więc zaczekałam aż ktoś mu otworzy. Nagle do pokoju wpadł Chris a za nim Justin. 
Ch: Buuu.!!! Haha.. wystraszyłaś się.!!
K: Nie.
Ch: Widziałem.!
K: Nie wystraszyłam się debiluu ogarnij się.!
Ch: Też cię kocham.- Wystawił jęzor. Wstałam z łóżka i poczochrałam go po włosach. Podeszłam do Justina i pocałowałam.
K: O czym chciałeś pogadać?
J: O tym, że pięknie dziś wyglądasz.
Ch: Uuu.. to ja nie przeszkadzam.- Wyszedł.
K: Nareszcie.!- Usiedliśmy na łóżku.
J: Kate.. kiedy to w końcu zrobimy?
K: Ale co.?
J: No TO.!
K: A to..
J: No.
K: Justin posłuchaj mnie... zrobimy to gdy oboje będziemy tego chcieli. Nie trzeba się spieszyć. To przyjdzie samo. Rozumiesz.?
J: Tak, tylko chodzi o to, że.. ja jutro wyjeżdżam, a ty już postanowiłaś że nie jedziesz ze mną i...
K: I...?
J: Kate.. ja ciebie pragnę rozumiesz? Pragnę jak nikogo innego.! A ty ciągle to odkładasz.. na kiedy indziej, że już sobie myślę że mnie nie kochasz.
K: Słucham.?! To że nie chce iść z tobą do łóżka nie znaczy że cię nie kocham.!! Miłość nie polega tylko na seksie.!!! Weź skończ.! A po drugie.. to gdy ja byłam gotowa i chciałam tego, to ty sobie coś ubzdurałeś że nie chcesz mnie skrzywdzić.!!!
J: Spokojnie.. nie denerwuj się.- Wstałam i podeszłam do okna. Stałam tak chwilę i gapiłam się na drogę. Łzy podeszły mi do oczu.
K: Wyjdź. 
J: Co.?
K: Wyjdź.!! Nie chcę na ciebie patrzeć.! Jak wgl mogło ci przyjść coś takiego do głowy.!!
J: Chciałem ci jeszcze o czymś powiedzieć, ale.....
K: Co.?!
J: Usher wymyślił, że mam udawać przed kamerami, że chodzę z Seleną. Ja tego nie chciałem, ale oni wszyscy się uparli. Chodzi o to żeby nas wypromować. Przepraszam.
K: Jak długo to ma trwać.?
J: Nie wiem. Kate.. przepraszam ale musiałem się zgodzić zrozum.- Obróciłam się do niego i spojrzałam mu prosto w oczy. Zobaczył, że płaczę i podszedł do mnie. Chciał złapać mnie za rękę, ale mu nie pozwoliłam.
K: Nie dotykaj mnie.! Jak ty sobie to wyobrażasz.?! Ty będziesz się całował z jakąś inną,a ja tak spokojnie będę na to patrzeć.! Wiesz co.. rób sobie co chcesz..! Z nami koniec.... CDN


Dedykuję ten rozdział Anii... ;* Proszę kochana specjalnie dla cb.!!! 




Na początek wszystkich przepraszam za to, że tak długo nie pisałam, ale po prostu nie miałam czasu.. szkoła, dużo nauki. Mam nadzieję,że mi to wybaczycie ;) Jeżeli naprawdę to czytacie to proszę was komentujcie, bo to dla mnie bardzo ważne. Następny rozdział postaram się umieścić za niedługo. Myślę, że mniej więcej dwa tygodnie. Miłego komentowania.! :*** Khm was ♥

czwartek, 8 września 2011

Rozdział 29: Ciąża jest bardzo zagrożona.



Pocałowałam go.  Chciałam tym wyrazić moje uczucia co do niego. Chciałam mu pokazać jak bardzo go kocham i podziękować za to, że 
zawsze jest przy mnie. Miałam wrażenie, że ten pocałunek trwa wiecznie. Z niechęcią puściłam jego usta.
- Mógłbym tak całe życie...
- Ja też kochanie.. ja też.
Staliśmy na chodniku. Co jakiś czas przejeżdżało jakieś auto. Justin zadzwonił po taksówkę. Po chwili nadjechała. Wsiedliśmy, a Justin podał nazwę szpitala w którym leżała mama..

... Dojechaliśmy, wysiadłam z taksówki i ruszyłam w stronę budynku z napisem 'szpital'. Justin płacił za taksówkę. Weszłam do środka i kierowałam się do recepcji. Justin podbiegł do mnie i złapał mnie za rękę. Podeszliśmy do recepcji. Justin podbiegł do mnie i złapał za rękę. Podeszliśmy do recepcji. Przy ladzie stała młodsza pani o blond włosach i niebieskich oczach.
K: Dzień dobry, czy leży tutaj Magda Braun?
Pani: Tak, a ty jesteś..?
K: Kate.. córka.
Pani.: Aha, rozumie.. pokój nr. 107. Cały czas prosto i na prawo.- Wskazała ręką na korytarz przed nami.
K: Dziękuje bardzo.- Pociągnęłam Biebera za rękę i poszliśmy według wskazówek kobiety. Lekko zapukałam do drzwi i weszliśmy. Mama leżała przykryta kołdrą po pas, i jadła drugie danie. Na talerzu widniały ziemniaki z mięsem, a na stoliczku w miseczce były buraczki. Podeszłam do rodzicielki i pocałowałam w polik. Obok łóżka stały dwa krzesła. Usiedliśmy na nich.
K: Jak się czujesz mamuś.? Co lekarz powiedział.?
M: Już dobrze. Miałam tylko spadek cukru.
K: Och.. to świetnie. Czyli już wszystko w porządku.?
M: Nic nie jest w porządku.? - Łzy naleciały jej do oczy.
K: Ale jak to.?
M: Ciąża jest bardzo zagrożona.- Wybuchnęła płaczem. Nie wiedziałam co powiedzieć. Zatkało mnie. Justin też siedział jak osłupiały. Łza spłynęła mi po policzku. Dotknęłam brzucha matki, następnie ją bardzo mocno objęłam.
K: Nie martw się. Na pewno wszystko będzie dobrze. Zrobimy wszystko żeby się urodziło całe i zdrowe. - Otarłam chusteczką jej łzy.
M: Mam nadzieje.- dławiła się płaczem. 
 Posiedzieliśmy u niej do wieczora. Nie mówiłam jej o tym co się wydarzyło po drodze. Nie chciałam jej jeszcze bardziej martwić. Pożegnaliśmy się i wyszliśmy. Stanęłam przed szpitalem.
K: I co teraz geniuszu? Jak wrócimy do domu?
J: No więc... myślałem żeby moja mama po nas przyjechała, ale niestety wyjechała do taty załatwiać jakieś sprawy i wróci dopiero jutro. To może taksówką?
K: Mi pasuje, tylko co z twoim samochodem.?
J: Pff... o to się narazie nie martwię.- Justin zadzwonił po taksówkę. Chwilę później przyjechała i pojechaliśmy do domu. Wsiadłam pod domem. Justin zapłacił i wysiadł za mną. 
Staliśmy przed moim domem. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy bez słowa. 
J: Dziękuje.
K: Ja też.
J: Ty? Za co.?
K: Za to, że jesteś. A ty za co.?
J: Za to że jesteś.- Pożegnaliśmy się i każdy poszedł do siebie. Weszłam do domu. Cioci ani wujka nie było. Chris z Shirl siedzieli na kanapie w salonie.
K: Wróciłam.!
Ch: Tsaa.. fajnie. Wszyscy się cieszą.
Sh:  Zamknij się Chris.! Co tam u twojej mamy.?
K: Emm.. nie chce mi się o tym mówić.
Sh: Aż tak źle...? Ale co coś z dzieckiem, czy z nią?
K: Z dzieckiem. Jutro wam opowiem. Dzisiaj już mi się nie chce.
Ch: Tak.. tak jutro. Shirl... wiesz jak ja cię kocham.
Sh: Co chcesz głąbie.?!
K: To ja was może zostawię samych.- Puściłam oczko i poszłam do siebie. Wykąpałam się, przeprałam w piżamę i wskoczyłam do ciepłego łóżeczka.
  Rano obudziłam się w łóżku z Justinem i Chrisem wymazanymi pastą. Uderzyłam ich poduszką. Justin jęknął, a Chris coś mruczał pod nosem. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Stanęłam w lustrze i zorientowałam się że jestem cała w paście. Stwierdziłam, że zemszczę się później. Wykąpałam się. Przebrałam (klik). Poszłam do kuchni. Zerknęłam na zegarek, była 11.00. Nie chciało mi się jeść. Poszłam na ogród i usiadłam na huśtawce. Zaczęłam rozmyślać... Justin za kilka dni wyjeżdża w trasę na prawie cały miesiąc. Zastanawiam się czy jechać z nim. Wiem, że on by bardzo chciał i będzie mnie potrzebował, ale nie wiem czy to jest odpowiedni moment. Mama jest w szpitalu, nie wiadomo co z nią dalej będzie... i to dziecko. Tak bardzo bym chciała żeby się urodziło. Za niedługo szkoła. Nowa szkoła... jestem ciekawa czy Justin się w niej będzie uczył....
Moje przemyślenia przerwała Shirl.
K: Hej mała co tam.?
Sh: A nic.. możemy pogadać.?
K: Jasne! Coo jest.?
Sh: Bo chodzi o to że.. ten Jaden. On jest bardzo fajny i wgl. i ja mu się chyba podoba i on mi chyba też.. tylko Chris. Już sama nie wiem co do niego czuje. Znaczy wiem, Kocham go ale... To wszystko jest za trudne!!
K: Em.. czekaj, bo nie wiem czy dobrze zrozumiałam. Podoba ci się Jaden, ale kochasz Chrisa taa..?
Sh: No właśnie.! Ale ja nie wiem, czy Chris mnie jeszcze kocha, tak rzadko mi teraz to mówi. A ten Jaden.. on jest bardzo ładny i ostatnio mnie tak podrywał, chociaż znam go tylko jeden dzień. Już sama nie wiem co mam robić. Tylko nie mów, że mam słuchać głosu serca.!
K: Szlak.! To zawsze załatwia sprawę.- Mruknęłam pod nosem.
K: Jeżeli naprawdę kochasz Chrisa to go nie zostawisz. Ale to ty musisz zdecydować kogo chcesz. Chris jest taki.. sama o tym wiesz. On częściej jest zwariowany niż czuły, ale za to ludzie go lubią. On nie potrafi chodzić smutny całymi dniami, go energia rozwala. Ale wiem jedno.. jemu naprawdę można zaufać i nigdy cię nie zawiedzie. Było co było.. ale pomyłki w życiu każdemu się zdarzają. Dam ci jedną radę.. pomyśl sobie tak, jeżeli wybierzesz Jadena to będzie pewnie tak, że on cały czas będzie coś nagrywał i wgl jak Justin. A do tego on tu nie mieszka..! Ale gdy wybierzesz Chrisa.. on zawsze będzie przy tobie. Teraz twoja kolej. Sama musisz wybrać na kim ci bardziej zależy... CDN






                                                                            


Przepraszam was najmocniej, że tak długo czekałyście, ale naprawdę nie miałam kiedy napisać. Wiem, że obiecałam ale mam nadzieję że zrozumiecie ;) A co do rozdziału to sądzę, że się dużo dzieje i powinien wam się spodobać. Proszę o szczere komentarze. I mam prośbę jeżeli piszecie komentarze jako 'anonimy' to proszę podpiszcie się, żebym wiedziała kto komentuje dobrze.? Z góry dziękuje ;* Kocham was.!! ♥ Do NN.! <3

niedziela, 21 sierpnia 2011

Rozdział 28:Justin.. ty.. ty płaczesz?




K: No, ten szpital jest w Brocsfort.
J: Gdzie?!
K: Za centrum.
J: No dobra jakoś dojedziemy.- Ruszyliśmy. Przez całą drogę nie rozmawialiśmy ze sobą. Ciągle leciały piosenki Biebera z jego płyty. W pewnym momencie Justin staną na poboczu.
K: Co jest?
J: Bez paliwa... i zgubieni.....


...-Nie wkurwiaj mnie nawet...
- Kate.. przepraszam. Wiem, że nawaliłem.. no ale nie wiedziałem że już nie ma paliwa.
- W chuja sobie wsadź to swoje przepraszam.!!!- Wyszłam z samochodu i zaczęłam iść przed siebie.
Usłyszałam jak drzwi od samochodu się zatrzaskują. Justin podbiegł do mnie.
- I niby co chcesz teraz zrobić.?
- Na pewno tu z tobą nie zostanę.
- Kate.! Zaczekaj..- Stanęłam. Justin przybliżył się do mnie.
- Przecież mnie kochasz... nie pamiętasz?-przewróciłam oczami.
- Kochasz mnie prawda.?
- Justin.. nie teraz. Mam ważniejsze sprawy! Muszę jechać do mamy.!
- Jest coś ważniejszego ode mnie.?
- Wyobraź sobie, że tak.!! Mam cię dość! Nara!- Byłam ostro wkurwiona. Miałam ochotę mu przypierdolić.
Ruszyłam ulicą przed siebie. Żadnych samochodów przejeżdżających, żadnych domów. Nikogo... byliśmy na jakimś zadupiu! Nawet nie wiedziałam którędy wrócić do domu. Zmęczona usiadłam na ulicy.. Rozpłakałam się, czułam że jestem bezsilna. Poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Podniosłam głowę i zobaczyłam Justina. 
-Przepraszam. - Wydukał.
- Wiem, że nawaliłem i wgl., chciałbym to wszystko naprawić.
- Taa? To znajdź drogę do szpitala, albo spierdalaj i nie wracaj!!- Złapał mnie za rękę i przyciągnął do pozycji stojącej.
- Kocham cię.. i nigdy nie zostawię.!!
- Tsaa.. fajnie.- Przewróciłam oczami.
- Nie.. teraz miałaś powiedzieć 'Ja tez cię kocham, i nie pozwolę odejść'.
- Może później.- Machnęłam ręką. 
- Acha, fajnie. Dobra ruszamy. Idziemy... w tą stronę.- Wskazał palcem przed siebie. Ruszyliśmy trzymając się za ręce. Po dość długiej i meczącej drodze zauważyłam, parę domków. Szliśmy dalej i było ich coraz więcej.
- Justin, chyba już nie daleko.
- Tak.! O.. i mam zasięg.- Spojrzał na wyświetlacz od telefonu. Przytuliłam się do niego. Objął mnie z całej siły. Kocham go.. za to że jest. To mi wystarczy.
- To co idziemy dalej? - Spojrzałam mu prosto w oczy. Łza spłynęła mu po policzku.
- Justin.. ty.. ty płaczesz?
- Nie... to ze szczęścia.
- Och skarbie.. przecież wiesz, że cię kocham jak nikogo innego.
- Tak wiem.. i nie dam cię nikomu skrzywdzić.- Pocałowałam go.  Chciałam tym wyrazić moje uczucia co do niego. Chciałam mu pokazać jak bardzo go kocham i podziękować za to, że 
zawsze jest przy mnie. Miałam wrażenie, że ten pocałunek trwa wiecznie. Z niechęcią puściłam jego usta.
- Mógłbym tak całe życie...
- Ja też kochanie.. ja też.
Staliśmy na chodniku. Co jakiś czas przejeżdżało jakieś auto. Justin zadzwonił po taksówkę. Po chwili nadjechała. Wsiedliśmy, a Justin podał nazwę szpitala w którym leżała mama... CDN






                                                                            ~~~~


No i jest rozdział.. ;] Podoba się? ;D Tak go szybko pisałam i może jest troszkę nie dopracowany.. xDee Dzisiaj obóz z moimi skarbami!! Już się nie mogę doczekać.. wracam za 10 dni! Czyli 31 sierpnia, ale obiecuję że jak wrócę to zaraz dodam nn! Khm Was.!! I dziękuje za te wszystkie komentarze.. ;*
I wiecie.. jak wrócee to nie chce widzieć '0 komentarzy' tylko '10 komentarzy' Więc się proszę postarać ; P  ♥







poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Rozdział 27:Dziękuje że jesteś.


K: Macie?
J: Mamy.
K: Świetnie. Dajcie je do lodówki.
Ch: Szybko! Rodzice przyjechali. - Chris wpadł jak oparzony do domu. Złapał reklamówkę z piwami, która trzymał Justin i pobiegł do kuchni.
J: Ehem.. coś mi się należy. - Musnęłam jego usta.
K: Dziękuje.- Złapał mnie w tali i przysunął do siebie.
J: Kocham cię.- Wyszeptał do ucha i czule pocałował w szyje....

... Do domu wpadł wujek i przerwał nam nasze czułości.
W: Kate!! Dzwoń po karetkę! Twoja mama zasłabła!!
K: Co?!- Pobiegłam szybko do niej. Leżała przed autem. Nie wiem nawet czy oddychała. Cała się trzęsłam, dotykałam ją po twarzy i wołałam 'Mamo! Obudź się!'. Ale to nie pomagało.
Usłyszałam jak Justin rozmawia z kimś przez telefon. Dzwonił do szpitala. Shirl i wgl. wszyscy się zlecieli. Ja z ciocią siedziałyśmy przy mamie. A wujek odganiał Chrisa i Shirl i mówił żeby poszli do siebie. Nachyliłam się nad mamą i próbowałam nasłuchiwać czy oddycha, ale był taki szum, że nic nie słyszałam. Ciocia stwierdziła ze puls jest, ale bardzo słaby.
K: Ciociu pomóż jej.!!! Przecież... MAMA ZARAZ UMRZE!!!- Zaczęłam się wydzierać. Justin podszedł do mnie, przykucnął i mocno mnie objął.
Zaczęłam płakać. Nie mogłam się powstrzymać, aż się zanosiłam z płaczu. Justin cały czas powtarzał że wszystko będzie dobrze. Powoli się uspokoiłam, ale karetki nadal nie było.
Złapałam mamę za rękę, bardzo mocno. Nie miałam zamiaru puścić. Na podjazd wjechała karetka. Ratownicy kazali się wszystkim odsunąć.
Nie chciałam puścić mamy. Zacisnęłam zęby i odeszłam. Justin mnie objął, a lekarze podeszli do mamy. Coś przy niej robili, było jedno wielkie zamieszanie. Nie chciałam się na to patrzeć, obróciłam się tyłem i wtuliłam w Justina.
K: Dziękuje że jesteś.
J: Już zawsze będę.- Powiedział czule i pocałował mnie w czoło. Obróciłam się i widziałam, że zabierają mamę na noszach. Lekarz podszedł do cioci i coś do niej mówił, a ona tylko potakiwała. Odjechali, podbiegłam do ciotki.
K: I co? Co powiedział?
C: Nie wiadomo co się stało. Możliwe że to śpiączka. Kazał się narazie nie martwić.
Kate skarbie idź się połóż jesteś wykończona, już jest późno. Jutro z rana pojedziemy do mamy.
K: Nie możemy teraz?!
J: Słyszałaś?  Nie marudź! Idź się połóż! 
 Pożegnałam się z Justinem i poszłam do siebie. Wzięłam szybki prysznic i położyłam się do łóżka. Nie mogłam zasnąć. Przez kilka godzin przekręcałam się z boku na bok. W końcu zasnęłam.
 Obudziłam się o 7 rano. Zerwałam się z łóżka. Pierwsza moja myśl to 'Mama'. Pobiegłam do łazienki, ubrałam się (klik). Przemyłam twarz, nałożyłam tusz do rzęs i zbiegłam na dół. W kuchni była ciocia.
K: Ciociu, jedziemy? 
C: Kate skarbie przepraszam cię najmocniej, ale ja teraz nie mogę jechać.  Dzwoniłam do szpitala, ale niczego się nie dowiedziałam, a teraz jestem pilnie wzywana do pracy. Wrócę o 12 to wtedy możemy jechać. Chyba, że poprosisz Justina i on z tobą pojedzie.
K: Dobrze ciociu. To ja lecę do niego. Pa!- Wybiegłam z domu i pobiegłam do domu na przeciwko. Zapukałam. Nikt nie otwierał. Lekko nacisnęłam dzwonek. Po chwili usłyszałam kroki, drzwi się otworzyły i zobaczyłam zaspaną Pattie.
K: Em.. Dzień dobry. Przepraszam, że panią obudziłam, ale mam ważną sprawę do Justina.
P: Nic się nie stało, proszę wejdź Justin jest u siebie. Pierwsze drzwi na prawo. 
K: Tak wiem, dziękuje. - Weszłam po schodach. Lekko zapukałam i weszłam. Justin słodko spał w samych bokserkach. Tak ślicznie wyglądał w rozczochranych włosach. Podeszłam do niego i usiadłam na łóżku. Położyłam rękę na jego twarzy i pocałowałam w usta. Nie zdążyłam się oderwać, bo wepchnął język do moich ust. Całowaliśmy się przez chwilę, w końcu puścił moje usta.
J: Tak to mogę się budzić codziennie.- Przyciągnął mnie do siebie i znów pocałował, tym razem już pewniej. 
K: Justin mam do ciebie prośbę. Pojedziesz ze mną do szpitala, do mamy? Ciocia nie może.
J: Och.. pewnie, że pojadę. Poczekaj tutaj, tylko się ubiorę.- Poszedł do łazienki. Po chwili wrócił, gotowy do wyjścia. Był szybszy niż przypuszczałam. Zeszliśmy na dół. Justin zrobił nam kanapki z serem i wyszliśmy. Wsiadłam do samochodu obok Biebera.
J: To gdzie jest ten szpital?
K: Eee.. nie wiem.
J: Jak nie wiesz? To jak chcesz tam dojechać?
K: Zupełnie wypadło mi to z głowy. Poczekaj zadzwonię do cioci..
*Po rozmowie telefonicznej*
K: No, ten szpital jest w Brocsfort.
J: Gdzie?!
K: Za centrum.
J: No dobra jakoś dojedziemy.- Ruszyliśmy. Przez całą drogę nie rozmawialiśmy ze sobą. Ciągle leciały piosenki Biebera z jego płyty. W pewnym momencie Justin staną na poboczu.
K: Co jest?
J: Bez paliwa... i zgubieni..... CDN (Dedyk dla @Cheesburgerowej i Klaudii ;* !! Dzięki, że jesteście ; D )






                                                                               ~~~~
Dodałam. Ale jest krótki. Teraz mam przez cały tydzień treningi, ale postaram się dodać. Za tydzień obóz... 10 dni. Dziękuje wam za te wszystkie komentarze i proszę o jeszcze ; * Jeżeli macie jakieś swoje ulubione kawałki to możecie podać tytuły w komentarzu.. chętnie wykorzystam do bloga.!! Z góry dzięki ;P Kocham was.! Miłego komentowania ; P ♥

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Rozdział 26:Cześć. Jestem Jaden.



Sh: Jak ci się to udało, że się nie dowiedzieli?
K: Nie wiem... sama się dziwię. Tylko jak oni teraz nie kupią tych piw to mamy przejebane.-Drzwi się otworzyły. Wszedł Justin, a za nim Chris.
K: Powiedzcie, że macie. 
Ch: Mamy.
K: Serio? Gdzie?
J: Nie mamy... nie żartuj sobie Chris...

... K: To macie czy nie?! - Wkurzyłam się. To jest poważna sprawa, a oni sobie żartują.
J: Spokojnie...
Ch: Justin, nie żartuj sobie. Mamy.
Sh: Tak.? Gdzie? - Shirl podeszła do Chrisa i złapała go w kroczu.
K: Shirl..?
Sh: Cii... Teraz mnie nie okłamie.- Puściła mi oczko. Justin się dziwnie spojrzał. Zignorowałam to.
Ch: Yyy... są.., to znaczy...
J: Chris chciał powiedzieć, że już jest wszystko załatwione i za pół godziny je dostaniemy.- Shirl spojrzała na Chrisa spod byka. Później zerknęła na Justina. 
Sh: Tak Chris?
Ch: Tak.- Musnął jej usta.
K: No czyli wszystko jasne. A wy macie po nie iść..?
J: Tak. Moi koledzy będą czekali na nas, zabierzemy je i szybko przyjdziemy. Kiedy wasi rodzice wrócą?
K: Pewnie im zejdzie w tym sklepie z 2 godziny więc nie ma się o co martwić.- Uśmiechnęłam się do nich. Odwzajemnili uśmiech. Usiedliśmy na kanapie w salonie. Wtuliłam się w Justina. Siedzieliśmy tak i oglądaliśmy jakiś film. 
J: Która jest godzina?
Ch: Twoja ostatnia.- Chris się zaśmiał.
J: Ale śmieszne.
Ch: Wiem.
K: Jest 13.
J: No to idziemy. Chris, zbieraj się.
Ch: Nie chce mi się.
J: Chris.!
Ch: Dobra idę.. nie drzyj się tak.- Wstał ospale z fotela i wyszli. Zauważyłam że Shirl zasnęła. Ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam.
JS( Jaden Smith): Cześć. Jestem Jaden. Ty jesteś Kate? Dziewczyna Justina?
K: Cześć. Yy.. tak. Skąd wiesz?
JS: Justin mi dużo o tobie opowiadał. A jest on może u ciebie? Bo dzisiaj do mnie dzwonił i mówił, że jak tylko bd w Atlancie to mam go odwiedzić. No to jestem.
K: Opowiadał o mnie? Wow! Wiesz.. Justina nie ma. Wyszedł na chwile z Chrisem, ale zaraz wróci. Wejdź.- Wszedł do środka. Rozglądnął się i uśmiechnął.
K: Poczekaj tu chwilę.- Poszłam do salonu obudzić Shirl.
K: Shirl, wstawaj. Jaden przyjechał.-Zerwała się z kanapy.
Sh: Kto przyjechał.?!
K: Jaden Smith.
Sh: O boże.! A ja taka nieuczesana!
K: Nie panikuj. Jesteś piękna jak zawsze. - Wystawiłam jęzor.
K: Jaden.! Chodź.!- Przyszedł na widok Shirl tak się wyszczerzył, że ledwo nie parskłam śmiechem.
Sh: Cześć. Jestem Shirl.
JS: Cześć... ee.. Jestem...ee..
Sh: Jaden.
JS: No... no.. właśnie.
K: No... super. Rozgość się. Ja zrobię herbaty.- Poszłam do kuchni. Robiłam herbatę i słyszałam tylko śmiech Shirl. Tylko to nie był zwykły śmiech, bardziej taki chichot. Jaden wpadł po uszy. Widać, że się zakochał. Dostałam sms. Justin:


" Są już twoi rodzice? ;* "


Odpisałam tylko " nie". I usłyszałam otwierające się drzwi. Podbiegłam do nich.
K: Macie?
J: Mamy.
K: Świetnie. Dajcie je do lodówki.
Ch: Szybko! Rodzice przyjechali. - Chris wpadł jak oparzony do domu. Złapał reklamówkę z piwami, która trzymał Justin i pobiegł do kuchni.
J: Ehem.. coś mi się należy. - Musnęłam jego usta.
K: Dziękuje.- Złapał mnie w tali i przysunął do siebie. 
J: Kocham cię.- Wyszeptał do ucha i czule pocałował w szyje.... CDN








                                                                               ~~~~
No to jest nn, ten wydaje mi się jakiś lepszy niż inne. Ale to już wy ocenicie same xDee. Liczę na dużo komentarzy. A i chciałam polecić fajnego bloga... http://dreams-are-to-meet.blog.onet.pl/ Jest naprawdę świetny i trzyma w napięciu ; ) Kolejny rozdział pojawi się za... no nw jak ładnie poprosicie to za kilka dni  ; D. Pozdrawiam ♥ Khm. ; *

czwartek, 28 lipca 2011

Rozdział 25: Kate, my już wszystko wiemy




K: Chris otwórz.
Ch: Czemu ja?
K: Nie gadaj tylko otwieraj.- Ospale wstał z krzesła i poczłapał do drzwi. Otworzył je i staną jak wryty.
Sh: Chris? Kto to?
Ch: Ro.. rodzice...

.... K: Co..?!- Podeszłam do drzwi. W progu stała mama Chrisa i moja mama... a za nimi tata Chrisa.
Mam: Nie cieszycie się że wróciliśmy. Dzieci.. co się stało?
K: Yy... cieszymy się. Nic, nic. Wchodzicie.
K: Chris... idźcie otworzyć wszystkie okna.- Szepnęłam mu do ucha. Zrobił co kazałam. Weszli do domu. 
W(wujek): Och... ale jestem zmęczony.- Stwierdził i chciał pójść do salonu, ale mu nie pozwoliłam.
K: Skoro jesteście zmęczeni to dobrze wam zrobią naleśniki. Szybko są jeszcze ciepłe.- Wygoniłam ich do kuchni, a Shirl szepnęłam, żeby posprzątała w salonie te puste puszki z piwa.
K: Proszę.. siadajcie. Zrobić wam kawy?
W: Eh... ja bym napił się piwa.-Wstał z krzesła i ruszył w stronę lodówki. Stanęłam przed nim, żeby nie mógł dalej przejść.
K: Piwo? Z samego rana? Wujek.. przecież to nie zdrowe. Ja wam zrobię kawy.
Mam: Wy coś kombinujecie. I coś strasznie śmierdzi.
C(ciocia): No.. śmierdzi. Też to poczułaś? Pewnie przez dwa tygodnie tu nie wietrzyli.
K: Śmierdzi? Ja nic nie czuje?- Rzeczywiście śmierdziało, piwem. 
K: Justin, idźcie z Chrisem kupić to piwo. Albo nie wiem, zróbcie coś. Oni się zaraz domyślą...- Powiedziałam szeptem i wyrzuciłam i za drzwi. 
J: Dobra.. idziemy. Nie panikuj.
K: Jak mam nie panikować?! Dobra.. nara.- Zamknęłam drzwi i poszłam do kuchni.
Mam: Kate, my już wszystko wiemy.- stanęłam jak wryta.
K: Co?! Ale co wiecie?!-Słowa stanęły mi w gardle. Nie umiałam nic z siebie wykrztusić.
C: Wiemy..., że pani Melissa leży w szpitalu i jest w bardzo ciężkim stanie. Dlaczego nie zadzwoniłaś? Przecież byliście pod jej opieką. Gdy tylko się dowiedzieliśmy wsiedliśmy w samochód i przyjechaliśmy.
Mam: No właśnie... dlaczego nie zadzwoniłaś. Zawszy byłaś taka odpowiedzialna.
K: Yy... nie dzwoniłam, bo... bo..., telefon mam zepsuty.
Mam: No tak, ale wiesz, że to cię nie usprawiedliwia. 
K: Tak wiem.
Mam: A co do telefonu. Przynieś go, zobaczymy czy można naprawić. - Poszłam do siebie. Złapałam za telefon i rzuciłam nim o ziemie. Skłamałam to teraz muszę cierpieć. Podniosłam go z ziemi. Działa. Kurw...de! Jak ja mam go rozwalić.? Do wody.! Poszłam do łazienki, nalałam wody do umywalki i go zamoczyłam. Chwilę poczekałam i go wyciągnęłam. Zalał się wyświetlacz. Udało się. Wytarłam go ręcznikiem i pobiegłam na dół. 
K: Widzisz.. zepsuty.- Podałam mojej rodzicielce telefon, który niespodziewanie zaczął dzwonić. Mam zacisnęła na zieloną słuchawkę i przystawiła telefon do ucha. Nie wiedziałam kto dzwoni. Bałam się, że to Justin i zaraz powie coś głupiego. Mam odłożyła słuchawkę.
K: Kto to..?
Mam: Jakieś reklamy. 
W: Dobra, ubierać się. Jedziemy na jakieś zakupy, bo pewnie nie ma nic do jedzenia. Kate jedziecie z nami?- Pytanie chyba było skierowane do mnie i do Chrisa. Nie byłam pewna.
K: Nie... przejdziemy się do skateparku.
C: Dobrze, tylko nie rozrabiać.- Stwierdzili w drzwiach i wyszli. Poszłam do salony, gdzie siedziała Shirl.
K: Och... nareszcie.
Sh: Jak ci się to udało, że się nie dowiedzieli?
K: Nie wiem... sama się dziwię. Tylko jak oni teraz nie kupią tych piw to mamy przejebane.-Drzwi się otworzyły. Wszedł Justin, a za nim Chris.
K: Powiedzcie, że macie. 
Ch: Mamy.
K: Serio? Gdzie?
J: Nie mamy... nie żartuj sobie Chris....CDN




                                                                    ~~~
Nudny i krótki... ;D Mam dwie wiadomości dobrą i złą. Zła jest taka, że jadę do szpitala, dobra, że jak wszystko dobrze pójdzie to wrócę w środę. W szpitalu mam być w niedzielę, ale raczej nic nie dodam. To bd operacja na kolano. Jak chcecie się dowiedzieć czegoś więcej to pisać na gadu 22748429 ;] Liczę na dużo komentarzy... ;*

piątek, 22 lipca 2011

Rozdział 24:noc pełna wrażeń







Sh: O.O !! Karate Kid !! Ja to kocham !! Tam występuje ten ładny no ten... !!J: Jaden Smith.Sh: No właśnie... on jest taki śliczny.Ch: Tsa... bardzo.K: No ale co... jest ładny.J: Tsa... bardzo. Znam go, to mój dobry kolega.Sh: OMG !! Załatwisz mi jego autograf.            J: Załatwię ci, że on tu przyjedzie....

... Oglądaliśmy już 3 film. Chyba "Oczy Julii". Trochę się bałam. Najgorszy był początek, taki straszny. Widziałam, że Shirl z Chrisem sobie przysnęli. Justin był tak wpatrzony, że ani nie drgnął. 
K: Hey !!- Wydarłam się na cały głos.
J: Kate. Wszystko w porządku.
K: Tak tylko mi trochę nudno.- Zrobiłam smutną minę.
Sh: Ta... fajnie tylko jest 3 w nocy.
K: No i co z tego.
Ch: Kate.. nie poznaje cię.
K: No bo wiecie... mam ochotę się zabawić.- Wystawiłam jęzor.
Ch: To idź z Justinem do sypialni. Mówię ci.. noc pełna wrażeń.
K: Łehehehe...- Poszłam do lodówki i wyciągnęłam piwa należące do taty Chrisa. Wróciłam do nich i położyłam je na  stole.
Sh: Jesteś pewna.
K: Na 100 %.
Ch: Ehh... w sumie to raz się żyje.- Otworzył puszkę piwa i zaczął pić.
J: Ale... co powiemy twojemu tacie.- Chris odessał się od puszki.
Ch: Jutro kupimy nowe.
Sh: Taa.. fajnie tylko kto nam sprzeda.
J: Ehh... no wiecie ma się te znajomości.- Justin otworzył następne piwo i podał je mi. Nie byłam pewna tego co robię. Niepewnie wzięłam ją do ręki. Przechyliłam puszkę i powoli zaczęłam wchłaniać jej zawartość. Zrobiłam dwa łyki i myślałam, że zwymiotuje.
K: Jeszcze nigdy nie piłam tak ohydnego piwa!
Ch: Emm... a jakie piłaś ?
K: Smakowe..
J: Dolej sobie soku.- Poszłam do kuchni i dolałam sobie soku malinowego. Zadowolona wróciłam do grupki debili.
Sh: Daj soku... też się napije.- Nawet nie wiem kiedy, wypiliśmy wszystkie piwa, które były w lodówce. A było ich z 10. Najmniej pijana była Shirl. Justin za to chyba najbardziej. Ledwo stał na nogach. a język mu się tak plątał, że nikt go nie mógł zrozumieć.
J: No słońce... idziemy na górę.
K: Yyy... do mnie mówisz.
J: No raczej nie do Chrisa.
K: Mhm... no to chodźmy.- Weszliśmy do pokoju. Rzuciłam Justina na łóżko. Zaczęłam ściągać z siebie ubranie. Bluzka.... stanik... Podeszłam do niego i ściągnęłam mu koszulkę. Gołymi piersiami położyłam się na jego rozpaloną klatę. Poczułam jak jego kowboj wspina się w górę. Stanął mu. Bieber oblizał się i rozpiął mi zamek w spodniach. Zrobiłam to samo z jego spodniami.
J: Kate nie potrafię. Nie mogę ci tego zrobić.
K: Co?
J: Zrozum. Nie chcę cie skrzywdzić.
K: A co masz aż tak małego?
J: Kate.
K: Teraz tak nagle nie chcesz mnie skrzywdzić.- Usiadłam na łóżku.
K: Powiedz poprostu, że mnie nie kochasz.
J: Kocham... najbardziej na świecie. Dlatego nie chce. Mamy jeszcze na to czas.  Jesteśmy pijani. Trochę nas poniosło.
K: No jak widzę ty już wytrzeźwiałeś.- Wstałam wzięłam rzeczy i poszłam do łazienki. Ubrałam się. Wyszłam. Podeszłam do Justina. Pocałowałam go czule.
J: Wiesz... ja bym wolał pamiętać mój pierwszy raz.
K: P..pierwszy raz? To ty jeszcze nie? Haha... Bieber jest prawiczkiem.
J: No i co w tym śmiesznego. No nie wiem chyba że ty...
K: Jaa? Haha.. śmieszny jesteś.
J: No widzisz... ty też.
K: Yy... masz zamiar iść spać?
J: Ja nie. Jest 7 rano. Po co ?
K: No właśnie. I trzeba jakoś kupić te piwa co wypiliśmy. 
J: O to się nie martw. Muszę tylko gdzieś zadzwonić.- Poszłam do kuchni. Usłyszałam tylko jak Justin mówi " Siema Jaden". To mi wystarczyło. Już wiedziałam o co chodzi. Zrobiłam naleśniki. Zerknęłam do salonu. Chrisa i Shirl tam nie było. Byli za to u Chrisa. Spali. Zastanawiałam się czy ich obudzić. A co mi tam. Zaczęłam wrzeszczeć " Wstawać!" Shirl od razu się zerwała, ale co do Chrisa to przez niego mnie gardło boli.
K: Zrobiłam wam naleśniki.- Powiedziałam i się wyszczerzyłam.
Sh: Zaraz przyjdziemy.
K: Ok... to ja czekam na dole.- Wróciłam do kuchni. Justin już jadł.
K: Fajnie, że zaczekałeś...
J: Sorry, ale byłem strasznie głodny.
K: Taa... fajnie. - Usiadłam koło niego i wyciągnęłam z kieszeni telefon. Napisałam sms-a do Cami.


   " Hej. !! Co dziś robimy.? ; D"


Nie dostałam odpowiedzi. Pewnie jeszcze śpią. Przyszli Chris i Shirl. Moja najdroższa przyjaciółka była ślicznie ubrana (klik).
K: Śliczna jesteś dzisiaj, ale skąd ty masz tutaj ciuchy.
Sh: One są z twojej szafy. - Wystawiła jęzor.
K: Serio?
Sh: Nie... żartuje. Wczoraj sobie przyniosłam.
K: Mhm... musisz mi pożyczyć te buty.- W tym samym momencie ktoś zapukał do drzwi.
K: Chris otwórz.
Ch: Czemu ja?
K: Nie gadaj tylko otwieraj.- Ospale wstał z krzesła i poczłapał do drzwi. Otworzył je i staną jak wryty.
Sh: Chris? Kto to?
Ch: Ro.. rodzice.... CDN ( Dedyk. dla Klaudii ;** jednej i drugiej ; P ) 




                                                                              ~~~~


Rozdział nudny... nie mam weny. Wróciłam z Turcji. Było zajebiście. !! Turek się we mn zakochał  i teraz nie daje mi spokoju... no ale cóż. Musze jakoś przeżyć. Proszę o komentarze ; D. To dla mnie ważne. Nie wiem kiedy dodam następny. !! ; P Ale jak się postaracie to za niedługo. Do następnego. !! ; * A co do pytania ... jeśli chcecie być informowane o nn na gadu to po prostu podajcie nr w komentarzu.. lub napiszcie mi na gadu ; D 22748429

poniedziałek, 18 lipca 2011

Rozdział 23:Przepraszam.

Muzyka do rozdziału: Jessie J


       Sh: To Chris też jedzie? - wyszeptała mi do ucha.
       K: Tak.
      Sh: No dobra jakoś przeżyje....

...Wsiedliśmy do samochodu. Justin prowadził. Ja gadałam z Cami, Justin z Mikem a Chris z Shirl. Mam nadzieję że się pogodzą. Na miejsce dotarliśmy w 30 minut. Justin zaparkował na parkingu przed wejściem. Wysiedliśmy z auta i ruszyliśmy w stronę kas. Bilety kupione. Na początku poszliśmy do domu strachów. Strasznie się bałam. Justin mnie objął. Było bardzo ciemno. Wyjechaliśmy kolejką na zewnątrz. Zauważyłam, że Chris i Shirl są w siebie wtuleni.Uśmiechnęłam się do siebie. Poszliśmy jeszcze na wiele innych kolejek.. i atrakcji, jakie się tu znajdowały. Już pod koniec odpadały mi nogi. Nie miałam siły łazić. Była super zabawa, ale ja trochę źle się czułam.
K: Justin możemy już wracać? Źle się czuje.
J: No okey, wracamy.- Wszyscy się zebrali i wróciliśmy do domu. Była godzina 16.30. Justin poszedł do domu. Cami i Mike też. Chris z Shirl poszli na spacer. Strasznie się cieszę. W końcu się pogodzili.


*Oczami Shirl*
Szliśmy powoli w ciszy. Kierowaliśmy się w stronę plaży. Stanęliśmy. Chris objął mnie w talii  i wyszeptał do ucha.
Ch: Przepraszam. - Musnął moje usta.
Sh: Nie wiem czy jestem gotowa ci wybaczyć.
Ch: A teraz? - Zaczął namiętnie mnie całować. Czułam się tak bezpiecznie w jego objęciach. Puścił moje usta. Uśmiechnął się. I za to go ubóstwiam. Za ten uśmiech, którego nikt nie pobije.
Ch: Kocham cię !- Szepnął i polizał moje ucho.
Sh: Aww... ja ciebie też.- Staliśmy tak wtuleni w siebie przez chwilę.
Sh: Robi się zimno. Idziemy do domu?
Ch: Jasne, jakbym miał bluzę to bym ci dał.- Wyszczerzył się. Pocałowałam go w usta i ruszyliśmy w stronę domu.
*Oczami Kate*
Siedziałam w salonie i oglądałam jakieś durnoty w tv. Do domu weszli Shirl z Chrisem. Beadles trzymał Shirley w talii. Uśmiechnęłam się na ich widok.
Ch: Heyy ! - Wyszczerzył się.
K: Siema... już się pogodziliście?
Sh: Tak. - Westchnęła i usiadła obok mnie na kanapie.
Ch: To co..? Wieczór filmowy ?
K: Spoko.
Ch: Luz. to ja dzwonie po Justina.
Chwilę później ktoś zapukał do drzwi.
K: Właź oszołomie !! - Do salony wpadł Justin. Wyglądał jak małpa. Obie z Shirl zaczęłyśmy się dławić ze śmiechu. 
J: Ejj... z czego się śmiejecie?
K: Nic... wyglądałeś przed chwilą jak małpa.
J: Okey... rozumiem. 
K: Chodź tu do mnie moja małpeczko i wybierz film.- Justin usiadł koło mnie. Poczochrałam go po włosach.
Ch: To co oglądamy? Horror ? Komedia ?
J: Karate Kid ? 
Sh: O.O !! Karate Kid !! Ja to kocham !! Tam występuje ten ładny no ten... !!
J: Jaden Smith.
Sh: No właśnie... on jest taki śliczny.
Ch: Tsa... bardzo.
K: No ale co... jest ładny.
J: Tsa... bardzo. Znam go, to mój dobry kolega.
Sh: OMG !! Załatwisz mi jego autograf.
J: Załatwie ci, że on tu przyjedzie.... CDN




                                                                         ~~~~
Wiem.. krótki ;/ Ale jest ;] Komentować !! Czekam na 12 kom. ; D Pewnie teraz jestem w Turcji !! Wracam 17 lipca ; ] Rozdział dodany przez moją najukochańszą, najlepszą koleżankę JULIE !! Dziękuje ci skarbie !! ♥ ; **